|
Autor |
Wiadomość |
złotooka
Vampire Lover
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 461 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks:)
|
Wysłany:
Pią 19:32, 29 Maj 2009 |
|
transfuzja CUDOXDDD,,Siedziałem przed domem Cullenów i prowadziłem pasjonującą pogawędkę z Alice na temat wyższości lakierów do paznokci z brokatem nad matowymi.''- już na wstępie mnie tym rozwaliłaśXDDD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
transfuzja.
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z harmonii i rozdźwięku.
|
Wysłany:
Wto 18:19, 02 Cze 2009 |
|
Kolejna miniaturka.
Tym razem nie jest to parodia, więc mój mistrzowski (ponoć ) humor tego nie uratuje. Pisane pod wpływem silnych emocji i piosenki 'Ostrość za nieskończoność', kilka fragmentów z jej tekstu nawet wykorzystałam...
Mam nadzieję, że nie jest tragicznie.
Powtórzeń całkiem sporo, ale inaczej nie potrafiłam tego napisać. Za błędy przepraszam, ale niestety, nikt się nie pokusił na bycie moją betą. xDD
Proszę o opinie.
Rzecz mówi o Jacobie, choć to imię się nie pojawia.
Dla Sus. ;* [Wiem, chciałaś być jedną z postaci, ale jeszcze wszystko przed nami, prawda? ]
Nazwy brak.
Podjąłem decyzję. Być może najtrudniejszą w moim życiu. Nic jeszcze nie kosztowało mnie tyle wysiłku, choć musiałem zmierzyć się już z wieloma trudnymi sytuacjami.
Tak, musiałem z nią porozmawiać. Musiałem powiedzieć jej o swoim wyborze, który na zawsze miał zmienić naszą egzystencję. Chciałem zawrzeć to wszystko w jak najmniejszej ilości słów: swoją bezsilność, bezradność wobec jej smutku i bólu, zagubienie... Byle tylko nie przedłużać jej cierpienia. By zranić ją jak najmniej...
Panicznych strach. Lęk. Nie potrafiłem zapanować nad szaleństwem moich myśli. Nie potrafiłem przypomnieć sobie momentu, w którym zatarły się dla mnie granice między dobrem a złem, a także odnaleźć tej "linii". Nic już nie było oczywiste... Nie dostrzegałem czerni i bieli, istniała tylko szarość, przygnębiająca i destrukcyjna. Zniknęły moje zasady, moja moralność. Przyjaciele i wrogowie - nie było tego podziału. Każdy był potencjalnym "Brutusem". Jednak nieczęsto zdarzały się momenty, kiedy mnie to obchodziło. Chaos obojętności... A w środku ja. I ona, Renesmee.
Z pewnością znała moje uczucia. Wiedziałem o tym... Wolała jednak nie reagować, łudzić się, że to tylko zły sen, że nasza miłość jest niezniszczalna. I w tym się nie myliła. To Nessie była jedynym światłem w moim życiu, to dzięki niej jeszcze nie wszystko było skończone. I właśnie dlatego musiałem ją zostawić. Nie mogłem dopuścić, by ciemność, która mnie ogarniała, dosięgła i ją. Trzeba mi było samemu zmierzyć się z tym, co się ze mną działo.
Czując się jak ostatni skurwiel, zbliżyłem się do niej. Powoli położyłem dłoń na jej ramieniu. Dopiero po kilku minutach na mnie spojrzała. W kąciku jej pięknych oczu uformowała się łza i spłynęła po jej policzku.
Dotarł do mnie niemy sygnał: "Wiem. Nie rozumiem, ale szanuję twoją decyzję.". Zawsze powtarzała mi, że jeśli kogoś kochasz, musisz tolerować jego wybory. I dziś pokazała, że naprawdę w to wierzy. Byłem tym zdziwiony... Na jej miejscu próbowałbym walczyć, przekonywać... Ale ona znała mnie chyba lepiej niż ja sam. Wiedziała, że nie zostanę. Że tak właśnie musi potoczyć się mój los.
Pocałowałem ją delikatnie, po raz ostatni. To mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. Zapewniało o miłości, oddaniu, niegasnącym uczuciu, wierności... Kochałem ją. Do nikogo nigdy nie czułem i nigdy nie będę tego czuł... I to było jedyną gwarancją.
Ogarnąłem wzrokiem całą jej sylwetkę, by jak najdokładniej ją zapamiętać. Na..., nie, nie na całe życie, na wieczność. Przemieniłem się i pobiegłem jak najszybciej przed siebie. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Czw 16:11, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
aramgad
Moderator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 590 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:31, 02 Cze 2009 |
|
Jestem pierwsza?
Chyba tak.
To najpierw błędy:
Podjąłem
Cytat: |
odnaleźć tej "lini". |
linii
kąciku
Cytat: |
że jesli kogoś kochasz |
jeśli
Cytat: |
Ogarnęłem wzrokiem |
ogarnąłem
Cytat: |
. i właśnie dlatego musiałem ją opuścić. |
Zdanie rozpoczynamy wielką literą.
A teraz miniaturka jako całość.
Strasznie mnie drażni jak nie daje się tytułu, wybacz.
Nienawidzę Jacoba!
A teraz pocukruje
Uwielbiam Twój styl. Nie jest to parodia tym razem, ale piękny, głęboki i niezwykle smutny tekst.
Przy całej mojej antypatii do tego kundla, dzięki temu co napisałaś zrobiło mi się smutno.
Pięknie oddałaś emocje.
Gratuluję i czekam na następne.
WENY! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 1140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:38, 02 Cze 2009 |
|
Trans, a mówiłaś, że będzie kiepskie Osz Ty mały kłamczuchu!
Błędów wytykać nie będę, bo po co Ogólnie ładny język, takie głębokie. I mam pytanie... Czyżbym i ja Cię trochę natchnęła moją ostatnią o J i N? Powiedz że tak |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z harmonii i rozdźwięku.
|
Wysłany:
Wto 18:41, 02 Cze 2009 |
|
Dzięki. ;** Błędy poprawione.
Używam komputera kuzyna, a on ma jakąś dziwną klawiaturę... Czasem znaki się nie pojawiają, mimo że naciskam klawisze itd. Masakra.
Przepraszam. Mam nadzieję, że teraz jest już dobrze.
Wow... Dziękuję. Naprawdę... Za taką recenzję... padam do nóżek.
Pisałam go pod wpływem emocji i pochwała... Aaa! Uderzyłam głową w sufit. ;p
Dil, tak! Właśnie tak. Przeczytałam i coś zaczęło mi się kreować... No i wczoraj włączyłam tę piosenkę i bum: jest. xD
Cieszę się, że Wam się podoba. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Wto 18:42, 02 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Amithi
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 1312 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wieliczka
|
Wysłany:
Wto 19:26, 02 Cze 2009 |
|
Trans i znowu miałam rację, że to będzie świetne .
Głębokie, wzruszające, smutne. Gratuluję ;*
Ale nie mogę się doczekać już kolejnych parodii |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 915 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 19:43, 02 Cze 2009 |
|
Trans... dzięki :* dzięki :* dzięki :*
Zadedykowałaś mi miniaturkę i to o Jacobie :* kocham Cię po prostu zaraz sobie ją normalnie wydrukuję i jak się spotkamy to mi podpiszesz :*
Co do mojej oceny... po pierwsze wielki plus za Jacoba wiedziałam, że piszesz świetne parodie, lecz teraz wiem również, że potrafisz pisać bardzo wzruszające rzeczy oddające emocje, które targają człowiekiem. Naprawdę bardzo mnie to poruszyło. Dziękuję za łezkę, która zakręciła mi się w oku czytając Twoją pracę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 1140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 8:15, 03 Cze 2009 |
|
Jestem wzruszona i zaszczycona
Tran natchnienia życzę :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ColdFlame
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 788 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto - Inowrocław
|
Wysłany:
Śro 8:47, 03 Cze 2009 |
|
Trans jesteś zdolna xD ;*
Może kiedyś znajdziemy jakąś fajną książkę napisaną przez naszą kochaną Sis
;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z harmonii i rozdźwięku.
|
Wysłany:
Pon 17:30, 06 Lip 2009 |
|
Taa... xD Kolejna miniatura mojego autorstwa. O Belli tym razem. Nie jest to parodia, na takowe prace mój wen się nie zgadza. xD
Akcja toczy się dziesięć lat po "Przed świtem".
Tytuł: Spóźniona decyzja.
Beta: Susan i Atomówcia.
Tyle lat borykałam się z tym problemem... Tyle bezsennych nocy poświęciłam na roztrząsanie argumentów z nim związanych... I w końcu podjęłam decyzję.
Odchodzę od Edwarda.
Owszem, kiedyś czułam się przy nim szczęśliwa. Tak przynajmniej myślałam. Pierwsze dni, tygodnie, miesiące po mojej przemianie w wampira były cudowne. Wreszcie mogłam podziwiać jego urodę wyostrzonym wzrokiem, doceniać piękno jego głosu dzięki superczułemu słuchowi. Zapewniało mi to niezwykłą rozrywkę. W zadowolenie wprawiał mnie również fakt, że mogliśmy odkrywać nowe, nieznane dotychczas nam obojgu strefy. Wydawało mi się, że nic lepszego mnie spotka. Jakaż byłam głupia!
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że choć większość wspomnień z okresu, gdy byłam jeszcze człowiekiem zatarła się i zniknęła, to pewne z nich są wciąż, jak na ironię, w nieskazitelnym stanie... Pierwsze spotkanie z Jacobem po moim przyjeździe na stałe do Forks. Niezliczone wieczory na plaży w rezerwacie. Wspólne nadrabianie zaległości, godziny spędzone w jego garażu, nauka jazdy na motorze... Nasze żarty, złośliwości, poważne i błahe rozmowy... Uściski, każde jego spojrzenie, dotyk, pocałunek... Wszystko, co z nim związane. Bałam się tego. Starałam się jednak uśpić mój niepokój, mówiąc sobie: "To nic nie znaczy... Po prostu Jake jest twoim przyjacielem, w dodatku najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałaś... Wiążą się z nim silne emocje, tak wiele mu zawdzięczasz... Dlatego tak dobrze to pamiętasz". Potem wracałam do mojego uporządkowanego życia. Zajmowanie się domem, opieka nad Nessie, studia, Edward... Czasem odwiedzaliśmy Carlisle'a i Esme, innym razem wychodziłam na zakupy z Alice i Rose. Z oczywistych względów nie utrzymywałam kontaktów z przyjaciółmi ze szkoły, a nowych znajomości wolałam nie zawierać.
Codziennie widywałam Jacoba. Nie, to nie do mnie przychodził. Jego myśli krążyły wokół Ness. Wpoił się w nią. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Nie dawałam jednak nic po sobie poznać. Starałam się cieszyć ich szczęściem. Jake, najpierw jako opiekunka, później starszy brat, przyjaciel - w każdej roli sprawował się wyśmienicie. Lepszego towarzystwa dla Nessie nie mogłam sobie wymarzyć.
W końcu nadszedł dzień, w którym Renesmee przestała się rozwijać. Była dorosła. Minęło zaledwie siedem lat, a ona z niemowlęcia stała się dojrzałą, piękną, świadomą swoich wdzięków kobietą. Wyglądałyśmy raczej na siostry niż matkę i córkę. Od tej pory "zastygła". Zupełnie tak samo jak ja... Wspólnie świętowałyśmy urodziny - rocznice jej przyjścia na świat i mojej przemiany. Ja, ona i Edward - piękna, "szczęśliwa", nieśmiertelna rodzina.
Zaczęło się. A ja musiałam stać z boku i się temu przyglądać. Nic jeszcze nie było takie bolesne - nawet odejście Edwarda. Nauczyłam się jednak panować nad moimi emocjami i nikt nie podejrzewał, co się ze mną dzieje. Zwłaszcza mój mąż. Jedynie Jasper dzięki, albo raczej przez swój "dar" współodczuwał wszystko ze mną. Dlatego go unikałam. Aż do czasu, gdy odkryłam, że i w tej sprawie mogę posłużyć się swoją tarczą.
Byłam świadkiem tego, jak Jacob i Nessie się w sobie zakochiwali. Widziałam ich pierwsze pocałunki, randki, nieśmiałe wyznania. Zaręczyny. Ślub. Byli tacy szczęśliwi! A mnie pękało serce, gdy przenosił ją przez próg ich własnego domu. Zawsze był taki ciepły, radosny, oddany... Zrobiłby dla niej wszystko. Nie musiała nawet mówić mu, czego potrzebuje – on to wiedział. Najboleśniejszy by jednak moment , gdy powiedziała mu o swojej ciąży. Doskonale pamiętam reakcję Edwarda na wieść o tym, że spodziewam się dziecka. To wydarzenie sprzed dziesięciu lat jest kolejnym idealnie zachowanym wspomnieniem. Wściekł się. Chciał ją zabić... Zniszczyć owoc naszej miłości... A Jake? Był wniebowzięty! Nigdy nie widziałam tak szczęśliwej osoby. W porównaniu z tym wybuchem radości każda ekstaza Edwarda wydawała się sztuczna. Kogo próbowałam oszukać? To właśnie Jacob Black nadawał sens mojemu życiu. To dzięki niemu świat nabierał barw! Dopiero przy nim zaczynałam funkcjonować i zachowywać się jak człowiek. Czuć. Okazywać emocje. Reagować... Niestety, zrozumiałam to, gdy było już za późno... Nie mogłam cofnąć czasu.
Przy Edwardzie stałam się żywym trupem. Dosłownie i w przenośni. Wszystko było nudne, szare... Nijakie. Nie żyłam z dnia na dzień - raczej z sekundy na sekundę. Każda z nich niesamowicie mi się dłużyła, każda potęgowała rozczarowanie... Nic nie dawało satysfakcji. Kiedy chciałam coś osiągnąć, nie musiałam się starać - wystarczyło, że raz przeczytałam ksiażkę i już znałam ją na pamięć. Gdy chciałam iść do pracy, Edward spojrzał na mnie, jakbym była upośledzona, wyciągnął książeczkę czekową i powiedział "Jeśli czegoś ci brakuje, idź na zakupy'. Nie rozumiał mnie. Całe moje zafascynowanie jego osobą zniknęło. Imponowała mi jego uroda i mądrość. A teraz? Teraz sama tymi cechami dysponowałam. Niczym już nie mógł mnie zaskoczyć. Stał się przezroczysty. Tak bardzo kontrastował z Jacobem... Na swoją niekorzyść. Gdybym znów miała możliwość wyboru, z którym z nich chciałabym spędzić wieczność, nie wahałabym się ani chwili. Niestety... Wszystko przepadło.
Nie chciałam dłużej żyć w zakłamaniu. Nie chciałam zmuszać się codziennie do mówienia "Kocham cię, Edwardzie" - te słowa coraz trudniej przechodziły mi przez gardło. Nie chciałam udawać, że jestem szczęśliwa w swoim małżeństwie. Nawet, gdyby ceną za uwolnienie się od tego było stracenie najbliższych. Czułam się zbyt zmęczona, by nadal w to grać.
Dzisiaj rano zostałam sama w naszym domu. Edward z resztą Cullenów wyjechał na polowanie, a Jacob i Renesmee byli w szpitalu na badaniach. Chwyciłam kartkę i długopis i napisałam list pożegnalny do mojego męża. Wytłumaczyłam w nim swoje postępowanie i całą winą obarczyłam siebie. Choć tyle mogłam dla niego zrobić. Kochał mnie, kiedyś dał mi wiele szczęścia, a co najważniejsze, zawdzięczałam mu najpiękniejszy prezent od losu - naszą córkę, Nessie.
Zostawiłam kopertę w widocznym miejscu, po raz ostatni rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym mieszkałam tyle lat i odeszłam. Biegłam tak długo, aż znałazłam się w prawdziwym gąszczu. Trudno byłoby im mnie znaleźć - gdyby zdecydowali się szukać... W nadziei, że może jednak istnieje niebo, wykonałam znak krzyża.
Odpalam zapałkę. Ubranie szybko zajmuje się ogniem, a płomienie obmywają moje ciało. Wiję się w koszmarnych męczarniach, lecz wiem, że podjęłam słuszną decyzję.
***
- Co... Co to jest? - zapytał Edward. Dotychczas nie był jeszcze tak przerażony. W jego głowie tłukła się jedna myśl "To nie może być prawda, to nie może być prawa, to nie..."
Jacob podszedł i ostrożnie podniósł jedyny ocalały przedmiot z kupki popiołu. Jego twarz wykrzywił grymas bólu. Z trudem udało mu się powiedzieć:
- To... to... mój prezent dla Belli. Wisiorek do bransoletki.
- To ona. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Pon 17:32, 06 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 915 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Pon 17:40, 06 Lip 2009 |
|
Moja wspaniała, boska, genialna, cudowna, kochana Olu zwana transfuzją ;D
Chyba już po samym początku mojej wypowiedzi widać, że bardzo podoba mi się Twoja miniaturka zresztą... czy kiedyś coś Twojego mi się nie podobało? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć. Piszesz po prostu przepięknie. Bardzo dobrze oddajesz uczucia bohaterów - w tym przypadku Belli - to jak zmienił się jej stosunek do Edwarda czy Jacoba. To jak zrozumiała, że kocha właśnie jego a nie swojego męża. Muszę przyznać, że z jednej strony bardzo mnie wkurzyła swoim zachowaniem, z drugiej strony zrobiło mi się jej żal... Lubię Bellę i nic na to nie poradzę... tak samo jak lubię Jake'a i Edwarda przez to co zrobiła wszyscy ucierpieli - i Edward i Jake. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Bardzo spodobał mi się Twój pomysł dotyczący tego jak Bella doszła do wniosku, że nie kocha Edwarda - to co dla niej było kiedyś niezwykłe, cudowne, piękne stało się zwyczajne, powszednie i mało magiczne. Edward przestał być dla niej tak idealny, bo sama dojrzała u siebie cechy, które podobały jej się u niego i nie były już tak niesamowite.
Bardzo dobrze napisane, miło się czyta, ale mam jeden minus <chwila grozy> piszesz tak wspaniale, że połykam w mgnieniu oka Twoje prace i pragnę więcej i więcej :)Twoje miniaturki i opowiadania uzależniają... it's like a drug to me... it's like my own personal brand of heroin.. to chyba mówi wszystko
Kocham :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 1140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:00, 06 Lip 2009 |
|
Wow Trans, powaliłaś mnie na kolana... Tak dosłownie, to było cudowne, najlepsze mini jakie czytałam do tej pory! Jak Edwarda kocham!
Wspaniale, po prostu genialnie! Zgadzam się całkowicie z Sus. Ogromny plus za Jacoba, za ciąże Nessie i za taką Bellę jaką bardzo lubię.
Naprawdę jestem pod wrażeniem, nawet nie wiem czy były jakiekolwiek błędy, bo nie miałam serca, duszy i oczu patrzeć, zresztą przy takim tekście nie sposób.
Gratuluje Słoneczko :** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aramgad
Moderator
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 590 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:43, 06 Lip 2009 |
|
Tekst napisany jest dobrze, lubię Trans Twój styl, błędów nie zauważyłam, ale...
nie podoba mi się z wiadomych powodów
Czekam na inne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NiRvAnA
Cullen Vampire
Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 364 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: VaLhAliA
|
Wysłany:
Pon 21:24, 06 Lip 2009 |
|
<brawo> Normlanie owacje na stojąco dla autorki miniatury - Trans Zmiażdżyłaś jednym słowem co tu dużo pisać
Powiem jka Wileki Brat : Olu jestem pod wielkim wrażeniem Twojej twórczości
Jak Daga oczekuje na kolejne miniatury |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Vampire Lover
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z harmonii i rozdźwięku.
|
Wysłany:
Śro 10:00, 08 Lip 2009 |
|
Dobra...
To macie.
Jestem u koleżanki, więc korzystam z okazji i wrzucam. Więcej mnie nie będzie... Chyba do sierpnia.
Kolejna parodia.
Dla Zuzi. ;***
Wszystkiego najlepszego, zdrówka, szczęścia, pomyślności, miłości, spełnienia marzeń, cudownych prezentów, żebyś się dostała na wymarzone studia... Sto lat! ;**
[Wcześniejsze, bo później mnie nie będzie. Dla niewtajemniczonych - 12 lipca, urodziny Zuzola. ]
Kocham Cię. ;**
Beta: Twilightomanka - dziękuję bardzo! Jesteś wielka.
Tytuł: Miłość, kłaczek i leniwiec
Zuzia jechała swym czarnym trabantem w niebieskie oraz zielone stokrotki i wraz z radiem GiL – Głęboko i Lirycznie – śpiewała największy przebój lata.
- Show me, why you love me! I am, I am the queen!
Wiatr niosący znad pobliskiej promenady zapach chrzanu i waty cukrowej rozwiewał jej włosy. Oślepiły ją pierwsze promienie słońca i straciła panowanie nad kierownicą. Usłyszała jeszcze Mikę i jego „Relax, take it easy…”, a potem była już tylko ciemność.
Gdy Zuzanna się obudziła, jej zegarek wskazywał godzinę osiemdziesiątą osiemdziesiąt.
- O co chodzi? – spytała.
- Hmm… Spróbuj go obrócić, może wtedy będzie lepiej – zaproponował męski głos ze śmiechem.
- Noo… Faktycznie. Osiem po ósmej. Dobry Boże, gdzie ja jestem? – Nagle zdała sobie sprawę, że nie jest już w swoim samochodzie. – Umarłam? To w niebie mają zegarki?
- Twój głos jest tak pełen nadziei, że wolałbym ci tego nie uświadamiać… Żyjesz. A ja mam w tym swój udział. – Znowu się zaśmiał.
W końcu uniosła głowę. To on! Leniwcu przenajświętszy, to on! Na pewno umarłam!
Długowłosy, umięśniony, ubrudzony smarem i ociekający potem Indianin. Ideał mężczyzny.
- Cześć. Jestem Jacob Black, a to mój warsztat „Czarny Kieł”.
- Eee...
- Cześć. Je-stem Ja-cob Black. Znaj-du-jesz się w mo-im war-szta-cie. Rozumiesz? – Spojrzał na nią z troską.
- Taa, jasne. Jacob Black, Czarny Kieł… Rozumiem – wykrztusiła. Cholera! To on uratował mi życie! Alleluja, Meyer żyje! – Zuzia. Zuzia jestem.
- Ok. – Uśmiechnął się. – Miło mi cię poznać, Zuziu.
No nie… Co mi strzeliło do głowy, żeby zaprosić go na randkę? Ten wypadek chyba uszkodził mi mózg. Ale co tam, raz się żyje! Czy jakoś tak… - pomyślała Zuzanna, szykując się do upojnego wieczoru w towarzystwie Idealnego Mechanika. Poza tym, powinnam mu się jakoś odwdzięczyć, nieprawdaż?
Usłyszała pukanie. To musiał być on – nikogo więcej się nie spodziewała tego wieczoru…
- Dobry wieczór. Jestem z fundacji GreenPeas: ratujmy zielony groszek i pozostałe produkty Bonduelle! Czy mógłbym zadać pani kilka pytań? Czy miewa pani dolegliwości trawienne po spożyciu… - wyrzucił z siebie z prędkością karabinu maszynowego chłopak w przebraniu fasolki szparagowej.
- Przepraszam, ale… Zaraz będzie tu mężczyzna mojego życia, a ja muszę jeszcze nauczyć moje zwierzaki poprawnego zachowania w wypadku pożaru lub skażenia biologicznego. Pa – powiedziała i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. A raczej próbowała to zrobić, gdyż jego szypułka uniemożliwiła jej wykonanie tejże operacji.
- Bo szczurem poszczuję! – warknęła groźnie.
- Dobra, dobra… Nie tak ostro, siostro, bo się pokaleczysz… Ratujmy produkty Bonduelle!
- Helmucie, Saro... Gdyby coś się działo, tu macie do mnie numer – wskazała rządek cyfr ułożony z magnesów na lodówce – widzicie? W razie czego, dzwońcie.
- Jasne. Rozumiemy – odparły chórkiem zwierzęta.
- Jestem z was taka dumna! Oho! Ktoś nadchodzi!
Zaiste, po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. U progu stał przepiękny Jacob Black, ubrany w idealnie wyprasowany kombinezon roboczy oraz pomarańczowe gumiaki.
- Witaj – szepnął uwodzicielsko. Serce Zuzola wykonało potrójne salto oraz mostek. – Ślicznie wyglądasz.
- Mhmm… To znaczy… Tego… Dzięki.
- Mam coś dla ciebie. – Błysnął śnieżnobiałymi zębami, jakby codziennie szorował je w Vizirze pod czujnym okiem Zygmunta, a zza pazuchy wydobył różowe pudełeczko. – Mały niezbędnik. Wiesz, kombinerki, klucz francuski, składany podnośnik…
- Och, Joke!
- Jake.
- Właśnie. Och, Jake! Jesteś cudowny. Zawsze o tym marzyłam! Poczekaj, tylko wstawię je do wazonu! – wykrzyknęła uradowana dziewczyna. – Nie wiem, jak ci dziękować…
- Sialalalalala, zrób mi dobrze w rytmie ska…* - urwał, widząc jej przerażoną minę. – Żartowałem. Spoko… Dla ciebie wszystko. Idziemy?
- Oczywiście – zapięła pasy bezpieczeństwa. – A podrzucałeś już kogoś?
- Kulkę.
- Daleko?
- Do góry.
Jake odprowadził Zuzannę pod drzwi jej mieszkania.
- To… To był cudowny wieczór – wyszeptała wzruszona.
- Cieszę się, że ci się podobało.
- Zwłaszcza twoja walka z Edwardem… Jestem pod wrażeniem…
- Taa… To było coś. Tylko dalej mam kisiel we włosach. – Skrzywił się mimowolnie. – Ale za to Billy ustanowił nowy rekord plemienia w maratonie wokół ogniska. Nie podejrzewałem, że potrafi tak szybko biegać! – powiedział i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Było niesamowicie.
- To wyłącznie twoja zasługa – odparł i delikatnie ją pocałował.
Nagle Indianin cofnął się i zaczął przeraźliwie kaszleć.
- Jake! Jacob, co się stało? To moja wina…? – spytała spanikowana Zuzia.
- Nie… - udało mu się wykrztusić. – Kłaczek.
____________
* Mam nadzieję, że nikogo to nie uraziło, a zwłaszcza Zuzi. Po prostu trans się narkotyzuje Zabili Mi Żółwia. Fragment piosenki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|